niedziela, 8 marca 2009

RETRO ReVIEW : Final Fantasy VI



Final Fantasy VI
RETRO ReVIEW

SNES był (jest?) idealną wręcz platformą dla fanów starej szkoły RPG. Wiele znanych i szanowanych serii miało na tej platformie swój początek, bądź też przeżywało dzięki niej swój renesans. Data 2 kwietnia 1994 roku na pewno jest znana weteranom gatunku albowiem tego dnia japońską premierę miała szósta część sagi Final Fantasy - część kultowa, w wielu kręgach uważana za największy dorobek serii zostawiający w tyle nawet legendarną siódemkę.

Historia zaczyna się w Narshe, górniczej mieścinie, która pada ofiarą najazdu Imperium. Scenarzyści oddają w nasze ręce dziewczę o imieniu Terra, która to znajduje się pod działaniem korony kontrolującej jej umysł. Panna wraz z oddziałem imperium dostaje za zadanie odnalezienie w kopalniach Narshe espera. Oczywiście, podczas walki z nim nie wszystko idzie tak jak iść powinno. Nasza bohaterka zostaje uratowana przez członków grupy Returners, którzy nie bardzo lubią się z najeźdźcą. Niestety, skutkiem zniszczenia korony kontrolującej umysł dziewczyny jest amnezja....

Tak zaczyna się akcja gry, która przez wielu fanów określana jest mianem najlepszej części Final Fantasy. Zgłębiając się w historię, ciężko zaprzeczyć, że po części mają oni rację (reszta to jak wiadomo sprawa gustu) - gra ma ciekawe postaci i ich portrety psychologiczne. No właśnie - po raz pierwszy w serii postacie mają aż tak rozbudowane osobowości - był to pewnego rodzaju przełom w serii (ale konieczny bo wymagania graczy rosły i w 1994 roku zwykłe "weź miecz w dłoń i uratuj świat" nie robiło już praktycznie na nikim żadnego wrażenia). Za design postaci odpowiada oczywiście pan Amano, który spisał się bardzo dobrze - postacie są wyraziste, oryginalne i zapadają w pamięć (tutaj ciekawostka - Terra na szkicach Amano ma blond włosy, jednak w ostatecznej wersji gry zostały one przefarbowane na zielono - prawdopodobnie dlatego, aby nie mylić jej z Celes - inną blond panią w drużynie). Samych postaci w teamie jest kilkanaście i powiem szczerze, że ciężko jest wskazać tego jedynego głównego bohatera bo owszem - kierujemy poczynaniami Terry, ale inne postaci są nie mniej ważne dla historii. Będąc przy charakterach nie można nie wspomnieć o Kefce - jednym z najbardziej kultowych bad boy'ów w historii gier, którego złowieszczy rechot już na stałe zapisał się w historii elektronicznej rozrywki:).

Czas na coś o systemie gry. Eksploracja dzieli się standardowo na 3 części: mapę świata, eksplorację miast i dungeonów, oraz ekran walki. Mapa świata jest bitmapą i w pseudo 3D wskakuje tylko wtedy, kiedy latamy Airshipem. Znajdują się na niej miniaturki lokacji które możemy odwiedzić. Co ciekawe - w FFVI są 2 mapy świata, ale nie będę psuł zabawy i zapraszam do samodzielnego sprawdzenia co przez to mam na myśli:). Jeżeli chodzi o ekran eksploracji to jest on standardowy - biegamy, zbieramy skarby ze skrzynek i walczymy w systemie Random Encounters. Same walki to stare, dobre i sprawdzone ATB (Active Time Battle) - każda postać ma własny specjalny pasek, który gdy się napełni - możemy inicjować kolejną akcję. Sam system rozwoju postaci jest jednym z mocniejszych elementów FFVI. Standardowo możemy dowolnie ingerować w ekwipunek naszych bohaterów, zakładając im nowe zbroje, akcesoria (zwane tutaj Relics) oraz dając w łapkę nowe bronie. Postacie dodatkowo nie są na jedną modłę i często charakteryzują się unikalnymi technikami (taki odgórny podział na pseudo klasy). Bardzo ciekawie i wygodnie rozwiązana została kwestia magii - nowych zaklęć uczymy się od wyekwipowanego Espera (odpowiednik Summonów) walcząc. W pewnym sensie zaciera to różnice pomiędzy postaciami bo każdy może mieć te same zaklęcia, ale jest to fajny system, który bardzo dobrze sprawdza się w praniu.

Moc SNESa w dziedzinie generowania grafiki 2D została wykorzystana bardzo umiejętnie - gra ma bardzo ładne tła i wyraźne sprite'y postaci. FFVI nawet na chwilę obecną prezentuje się ślicznie i ciężko jest cokolwiek jej zarzucić pod tym względem (jest to niewątpliwie zasługa grafiki 2D, gdyż praktycznie w ogóle się ona nie starzeje). Jeżeli chodzi o udźwiękowienie to jest to naturalnie dzieło Nobuo Uematsu, który z fotela głównego kompozytora serii FF wyskoczył dopiero przy okazji FFXII (chociaż nie do końca). Nie ma co ukrywać, że czas na jakości muzyki odcisnął swe piętno i może ona brzmieć dzisiaj nieco archaicznie (w końcu to midi). Generalnie jednak udźwiękowienie wypada nadal bardzo dobrze - przyjemne, nie męczące, szybko wpadające w ucho kompozycje.


Najważniejsza kwestia - jak się w to gra? Świetnie! Gra pomimo upływu latek praktycznie w ogóle się nie postarzała. Stopień trudności jest idealnie wyśrodkowany - gra nie jest tak prosta jak Finale od ery PSXa wzwyż, ale nie jest tak hardcore'owa jak japońskie FFIV czy jej poprzednicy z ery NESa. FFVI ma jednak jedną poważną wadę - brakuje tutaj sekretnych, potężnych bossów do pokonania jak Omega, czy Shinryu z FFV (jest co prawda jeden, ale powiedzmy sobie szczerze - do miana wymagającego sporo mu brakuje). Jednak ta wada i tak nie jest w stanie przyćmić świetności tej gry bo co tutaj dużo pisać - FFVI to klasyka obok której nie może przejść obojętnie absolutnie żaden fan jRPG.


PS. W USA wersja na SNES'a została wydana jako Final Fantasy III.

PS2. Dostępne są porty FFVI na PSX'a (dodane zostało FMV intro i ending) i na GBA (port na GBA różni się nieco od oryginału - ma nowych sekretnych bossów i jest troszkę ocenzurowany).


Grafika: 8.1 /10

Dźwięk: 8.8 /10

Grywalność: 9.3 /10


Ocena: 9.1 /10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz